W różnych miejscach tego miasta, Krakowa, jakże bliskiemu sercu Janowi Pawłowi II, wspólnie modliliśmy się w Duchu Asyżu, który on pozostawił nam w spuściźnie. Wędrując po drogach tego miasta słyszeliśmy: on jest przy nas i z nami kroczy. Dzisiaj rano przemierzyliśmy drogę boleści: tory obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, które wiodły ku śmierci. Po tej pielgrzymce zadałam sobie pytanie, co zabiorę ze sobą do mojego kraju? Muszę przebyć odwrotną drogę. Duch Asyżu żyje w nas, stanowi już część naszego życia: Duch Asyżu to duch dialogu, współistnienia, współczucia, poszanowania dla życia, który sprawia, iż jesteśmy zjednoczeni, chociaż różni: to buduje harmonię między nami.
Pochodzę z kraju położonego w sercu Afryki, z Burundi, gdzie bardzo potrzeba tego ducha! Doświadczyliśmy siły zła, etnicznych i rasowych nienawiści, wojny, która jest drogą bez odwrotu. Dzięki Wspólnocie Sant’Egidio – mogę to szczerze powiedzieć – mogliśmy przezwyciężyć to, co nas dzieliło. Droga przed nami jeszcze długa, ale teraz wiemy już, w jakim kierunku mamy iść: nie ku śmierci, drodze bez odwrotu, która pochłonęła miliony kobiet i mężczyzn w komorach gazowych, lecz wzdłuż drogi życia, której źródłem jest miłość Boga.
Wspólnota Sant’Egidio przemierzyła tę drogę ku Afryce, kontynentowi wyniszczonemu przez wojny, choroby, biedę, na którym Afrykanie często żyją w skrajnej rozpaczy. Wspólnota przyniosła nam Ducha Asyżu, wiatr pokoju, który pozwala odetchnąć pełnymi płucami. Pokazała nam, że Ducha Asyżu można przeżywać wszędzie i w każdych okolicznościach. Tutaj doświadczyliśmy siły modlitwy, która otwiera nas na przyszłość. Modlitwa oświeca nas w najciemniejszą noc, a w tych dniach nasza modlitwa sprawiła, iż światło zabłysło dla całego świata. Teraz przyszła kolej, aby każdy z nas wrócił do domu z tym światłem i kontynuował życie w Duchu Asyżu.